Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KP. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KP. Pokaż wszystkie posty

30 maja 2016

My boy builds coffins and I think it's a shame

That when each one's been made, he can't see it again
He crafts everyone with love and with care
Then it's thrown in the ground, it just isn't fair


Brak fiuta między nogami najznamienitszą niedogodnością godzącą w satysfakcję rodzicieli, momentalnie przykryty męskością nazwy własnej, materiału na skórze i żelaznej dłoni wychowania. Krąży jak w zegarku po tarczy obligatoryjności wszelkiej czynności, od owsianki na śniadanie po lekcje boksu tajskiego, bez głosu i posłusznie. Ze względu na istnienie w mocnej liczbie jeden krztusi ją niepodzielność totalna uwagi, marzeń i oczekiwań. Cudzych. Nożem myśliwskim żłobi głębokość dekoltu w szerokich koszulkach, krawędź nogawki sprowadza do krągłości pośladka, obija się o pręty klatki z masy perłowej i sprawdza, czy otwarte. Wyłamany zamek sto sześćdziesiąt osiem godzin temu, kiedy ciała obce sublimują w lawendowy eter ogródka, a na ulice wpełza metaliczny zapach anarchii, co przykleja się do włosów karminową skorupą i strumieniem pozbawionym ciśnienia wypływa z rozszarpanej szczęki tego blondwłosego chłopca, którego po raz dwunasty wrzuca do dołu. Przy szóstej dobie całkowicie łamie kręgosłup moralny, topi czołowe połączenie nerwowe w wysokim stężeniu strugi potu na łuku smukłej szyi, gubi elektryczne sygnały sumienia galopujące przez neurony w poruszanym umysłem przepływie elektronów. Zbierając palcami jelita cienkie z kostki chodnika, zamykając martwe powieki pierwszą warstwą wilgotnej ziemi, rozdeptując misterność ceremoniału pochówku pod twardą podeszwą wzbudza odruch wymiotny i przyśpieszone tętno. Cudze. Grozi zwarciem, błyskawicą lub domowym pożarem. Parska perlistym śmiechem na zarzuty czterolatków, iż może zabić grzmotem z mętnej zieloności oczu, kradnie prezerwatywy ze sklepów i aptek w skrytej budowie przyszłego monopolu na tenże produkt, nigdy nie wiąże włosów. Jam.


James Barnes
pół roku od granicy nieistnienia | elektrokineza | grabarz | często w Coates Academy


[Owszem, mam słabość do Zimowego Żołnierza. W karcie Florence and the Machine i wizerunek nieznanego pochodzenia. Biorę wszystko - akcję, romanse, niespokojną codzienność życia w ETAPie i dramy, byleby z powiązaniami. Jutro zaczynam pierwszą pracę w życiu, ale powinnam być często dostępna. Karta krótka jak to u mniw zwykle bywa, wątki za to średnie lub długie.]

29 maja 2016

It's just a pure mindless vandalism




A bunch of young teenagers develop superpowers and none of us think of using them to commit crime? Shame on us!

NICHOLAS WALKER
03111998 → wygórowane mniemanie o sobie → specyficzne poczucie humoru

Pewny siebie, nie przyjmujący krytyki, wiecznie uśmiechnięty realista, nie przejmujący się opinią innych na swój temat. Zniknięcie dorosłych ani nie było mu na rękę, ani nie spowodowało, że zatęsknił za niedzielnymi obiadkami u babci. Jego babcia umarła parę lat temu, poza tym nie umiała gotować. On też nie umiał gotować. Za to jego mama robiła najlepsze lasagne na świecie. Oprócz tego była okropnym rodzicem i nagminnie zapominała o płaceniu rachunków. Właściwie to brakowało mu tylko jej obiadów.

Pracuje w Subway'u głównie dlatego, że może najeść się za darmo, w końcu płatki z mlekiem - czyli jedyna rzecz, którą potrafi przygotować sam (tak, jest aż tak leniwy) - zaczęły z czasem przyprawiać go o odruch wymiotny. Poza tym lubi droczyć się z klientami, czasami nawet uda mu się zdobyć numer ładnej dziewczyny. Czasami. No dobra, takowa sytuacja miała miejsce jeden jedyny raz, a ówczesny cel nie wyglądał na zadowolony i widocznie teksty na podryw Nicholasa nie były wystarczające. Spytacie pewnie, dlaczego tak sądzę? Myślę, że rozgnieciona kanapka na koszulce i resztki sałaty we włosach podrywacza idealnie obrazują efekt jego nieudolnych starań. Do odważnych świat należy, próbuj dalej Romeo.
 Czemu nie mógł dostać czegoś bardziej użytecznego? Elektrokineza to dopiero coś!  Nie wspominając o możliwości kontrolowania umysłów. Podobno potrafi usypiać ludzi za pomocą dotyku, jednak od czasu, kiedy przez przypadek ścisnął rękę jednej z klientek odrobinę za mocno, a ona przy osuwaniu się z krzesła rozcięła sobie głowę o ostry kant blatu, stara się trzymać ręce przy sobie. Jasne, by moc zadziałała wymagane jest maksymalne skupienie, jednak  Nicholas do osób opanowanych nie należy, a ta specyficzna umiejętność zdecydowanie była bardziej uciążliwa niż użyteczna i  wymykała mu się spod kontroli. 


_______

Cześć i czołem, witam się gorrrąco i oczywiście liczę na dobrą zabawę, a jak inaczej. Karta nie jest zbyt obszerna (ambitna zresztą też nie), ale myślę, że najlepiej jest wtedy, kiedy postacie poznają się podczas rozmowy. 
Także no, zapraszam do wątków i jakichkolwiek powiązań, Nicholas nie gryzie. Podobno.

28 maja 2016

Zazdroszczę wszystkim osobom, że nie są mną.

dzisiaj w nocy
obudziłam się z krzykiem
Sunny Lisa Maye
Mogę mieć równie dobrze 5, jak i 45 lat, mogę być mordercą ładnych dziewczyn, nieuleczalną romantyczką, schizofreniczką, abstrakcyjną malarką ze śmiesznym wąsem, transseksualistką, nastolatką cierpiącą na depresje, chłopcem o załzawionych oczach sarny, dziewczynką z podbitym okiem, zdartym kolanem i poparzonymi rękami. Mogę być panem Romanem, który swego czasu bardzo lubił spoglądać na bawiące się jasnowłose dziewczynki i panią Marią z warzywniaka, która zawsze wiedziała wszystko o wszystkich. Mogę być też tą dziewczyną, która ułatwia zasypianie innym, a sama ciągle chodzi niewyspana i tym małym chłopcem, który codziennie czeka na swoich rodziców, i każdego wieczoru zalewa się łzami. Mogę być, jak moja starsza siostra, która zawsze plotła mi dwa, nierówne warkoczę, a w zeszłym tygodniu całowała się ze swoim chłopakiem za szopą w ogrodzie i jak starszy brat, który wciąż przychodzi z podbitym okiem, i wszędzie szuka problemów. Mogłabym być nawet jak moja mama, która często pachniała różami i jak mój tata, który lubił w sobotę jeździć rowerem na długie przejażdżki.
Mogłabym być każdym, a wciąż jestem sobą, choć nawet to nie wychodzi mi najlepiej. Nazywam się Sunny Maye i naprawdę staram się być użyteczna. Tęsknie za rodzicami i Mel, boje się ciemności, nie chcę zostać tu sama, za miesiąc skończę szesnaście lat, a od trzech dni boli mnie łokieć. Próbuję się dostosować, odnaleźć w nowym świecie i przestać dziwić na widok tych wszystkich niezwykłych ludzi, do których oczywiście się nie zaliczam. Wczoraj ukradłam dwa opakowania ptasiego mleczka ze sklepu, jedno zjadłam, a drugie trzymam pod łóżkiem, boję się, że ktoś mnie widział, a jeszcze bardziej obawiam się, że sumienie nie pozwoli mi zasnąć. Płaczę za często i wciąż mam podkrążone oczy, za dużo czytam, a za mało robię. To nie tak, że ja nie próbuję przestać być sierotą czy panikarą, naprawdę się staram i widzę efekty — już nie potykam się o własne sznurówki i coraz szybciej biegam. Obcięłam włosy próbując coś udowodnić bratu, ale teraz bardzo tego żałuję, bo przecież tylko one były we mnie piękne. Ostatnio próbowałam ugotować zupę, ale w efekcie spaliłam garnek i zmarnowałam wodę. Dziewczyny w przedszkolu raczej na pewno nie są zadowolone z mojej pracy. Mój brat chyba mnie nienawidzi i wciąż mi się wydaję, że ktoś mnie śledzi. Boli mnie kolano, miewam zawroty głowy. Próbuję dowiedzieć się, gdzie teraz są moi rodzice i siostra, co robią, i jaka jest u nich pogoda, obiecałam sobie, że kiedyś rozwiążę tę zagadkę. Naprawdę chciałabym stąd zniknąć i być przy nich.
Nazywam się Sunny Maye i nienawidzę siebie.
- Rozmowy z samą sobą, 27 maj 2016r.
śniło mi się
że żyję
Lat 15 || 25 czerwca 2001 || Młodsza siostra człowieka siejącego okropny zamęt || Wciąż mieszkają w swoim rodzinnym domu, bo tak zdecydował Andy, ale czy bezpieczniej nie byłoby gdzieś indziej?Cierpi na bezsenność i masę głupich fobii, których pokonywanie daje jej dużo radości || Pomocnica w przedszkolu || Stary Pies i przybłęda Meow || Wiecznie poobijana, rzadko naprawdę szczęśliwa Mól książkowy uzależniony od słodyczy || Smutne oczy i włosy ścięte w ramach buntu || Koligacje
odautorsko

27 maja 2016

Drop the dagger and lather the blood on your hands, Romeo


Kochana Marion,

          Patrząc na rozwój sytuacji w tym miejscu odnoszę silne wrażenie, że rewolucja jest już blisko. Słabi zaczynają jednoczyć się w silne i zwarte grupy, stawiając opór i dając coraz częściej mocniejszy wycisk strażnikom. Mam przed oczyma swymi rozciągające się widmo ogromnej i jakże krwawej wojny, gdzie brat podniesie rękę na brata, a przyjaciel zabije przyjaciela. Mam wrażenie, że to będzie walka o byt i przetrwanie tych najsilniejszych osobników. Widzę też swoje dłonie skrwawione krwią martwych wrogów. Widzę głód i cierpienie, a zapach nadchodzącej zewsząd śmierci mąci mi w głowie. Przerażające jest to, że poukładany do tej pory świat, jakże mi znany i tobie również, pogrąża się w nieodwracalnym chaosie. Chaos ten jest tak wielki, że nie ma na dzień dzisiejszy takiej siły, która by uporządkowała to. Powstają Rady, powstają straże, które chcą przywrócić porządek, ale stanowią jeszcze większe zagrożenie niż mogłoby to się wydawać. 
          Jest też inna nie dająca mi spokoju sprawa Marion. Nowy świat stał się czymś nieznanym. Niektórzy osiągnęli wyższy poziom rozwoju, o którym nikt nigdy nie słyszał. Taki, że ilekroć staram się to pojąc całym swoim rozumem, przeraża mnie. Ludzkość jeszcze nigdy nie była tak bliska samozagłady. Co niektórzy ulegli czemuś w rodzaju mutacji. Nabyli moce, których działanie jest silne, a których to nie potrafią okiełznać. Jednak ci, którzy pozostali normalni w całej swojej okazałości podnoszą bunt wobec niesprawiedliwości i rządom tutejszej władzy. Mi także to nie podoba się.
          Jako iż człowiek jest istotą stadną, taką, która lubi towarzystwo innych, przyłączyłem się do grupy rebeliantów. Wszak bliżej mi jest do nich niż do tych, którzy w rękach dzierżą władzę, szerząc przy tym tyranię i strach. Mimo iż i mnie mutacja nie ominęła- posiadłem zdolność uleczania siebie i innych, a także odbierania im zdrowia i sił witalnych oraz sprawiania przy tym bólu związanego z chorobami. Wśród moich kompanów nie jest to dobrze postrzegane (chodzi mi o mutacje droga moja siostro), dlatego też ukrywam fakt ten przed nimi. Lecz kiedy jestem sam w sytuacji zagrożenia, korzystam z tego daru.
          Mam nadzieję Kochana Marion, że masz się dobrze. Cała i zdrowa. Tam, gdzie jesteś teraz, a gdzie nie ma mnie. Wiedz jednak, że tęsknię za Tobą i czekam z niecierpliwością na nasze spotkanie, które być może nastąpi za jakiś czas.

Twój kochający cię wiecznie młodszy brat, Anakin.

PS.: Czy widziałaś kiedykolwiek w życiu latające węże i przerośnięte, atakujące człowieka i mówiące ludzkim głosem kojoty? Ja w to nie wierzyłem aż do wczorajszego wieczora. Uważaj na siebie podwójnie. Ja teraz umykam na kolejny protest. 

Annie. 


Anakin "Skywalker" Michaelson || po prostu Anakin || 17 lat || witakineza || obóz buntowników || Perdido Beach od urodzenia || wesołek || I wanna Rock N' Roll all nite and party everyday! || uciekinier z tortur || zmora strażników || skradziony Opel Tigra || rodzice byli fanami Gwiezdnych Wojen || sex, drugs and rock and roll || Hakuna Matata || tęsknota za starszą o pięć lat siostrą Marion || żeby życie miało smaczek- raz dziewczynka, raz chłopaczek || pan w masce || poszukuje wytłumaczeń na te anomalie || metr osiemdziesiąt trzy wzrostu || siedemdziesiąt jeden kilogramów chodzących kłopotów

Sznurki ~ Album rodzinny ~ Ciekawostki ~ Listy do Marion ~ Inne sprawuszki

[Cześć i czołem, witamy i kłaniamy się nisko wraz z Anakinem. Zapraszamy do wątków i powiązań, każdy coś znajdzie dla siebie. Od komedii aż po dramaty i horrory. Poszukiwany pan lub pani (fajnie byłoby, gdyby to był ktoś z przeciwnego bloku). "The Sharpest Lives" w tytule, Gerard Way na obrazkach (nastąpiła szybka zmiana, bo wizerunek miał być inny). Jeśli chodzi o długość wątków- przystosować się potrafię do każdego autora. Let's play a game!]



26 maja 2016

Ready or not, here I come – you can't hide.

She's the devil in disguise, see the seduction in her eye. 
She takes everything she gets – the bitch is sleeping in your bed.
CYNTHIA "CYNTH" LECTER
 [siedemnaście lat • a może frytki do tego? • zdolność telepatii • Hades]


Nigdy nie miała łatwo. Niektóre osoby od urodzenia są "ustawione", mają dobry start. Jej rodzinie się nie przelewało, a po śmierci matki była zmuszona przejąć rolę Pani Domu. Robiła wszystko, co kura domowa robić powinna – sprzątała, gotowała, prała, prasowała, zbierała puste butelki po tanim winie, które z zamiłowaniem opróżniał ojciec, zaś nocami dorabiała w jednym z pobliskich barów jako kelnerka, gdzie traktowano ją jak "kawałek ciasta", które byle kto może dotknąć, obślinić i zostawić. Bardzo szybko doprowadziła się tym do granic wytrzymałości. Cierpiała na bezsenność, popadła w manię perfekcji, paliła papierosa za papierosem. Aż pewnego dnia powiedziała sobie "dość". Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, a nie posiadała ich zbyt wiele ze względu na problemy finansowe, po czym po prostu wyszła z domu i nigdy już nie wróciła. Ojciec zmarł niedługo później, a starszego brata do tej pory nie ciągnie, by odszukać siostrę i spróbować naprawić relację. Brak wykształcenia, który zawdzięcza wymagającej poświęceń rodzinie, sprawił że jedyne miejsce, do którego udało się dziewczynie dostać to McDonald's. Znienawidzone "a może frytki do tego?" wypowiadane niezliczoną ilość razy dziennie weszło jej już w krew. Praca, jak praca – jakoś trzeba zarobić na życie i opłacić wynajem małej kawalerki na obrzeżach miasteczka. Cynth zdecydowanie nie należy do osób towarzyskich, otwartych oraz rzucających żartami na prawo i lewo. Przyjęła postawę "obserwatora" i sprawdza się w niej znakomicie. Czasem rzuci jakąś kąśliwą uwagę, czasem przewróci teatralnie oczami. Klnie, jak szewc. Uzależnienie od fajek pozostało, dodatkowo polubiła tanie wino, którym co wieczór upijał się jej ojciec. Nie jest bez–mózgiem, który biernie idzie przez życie – uwielbia literaturę, poezję, sztukę, dobre kino, a w szczególności muzykę. Praktycznie nie rozstaje się ze słuchawkami i sędziwym odtwarzaczem mp3, który aż kipi od natłoku klasyki rocka, punku, grunge i jazzu. Herbatoholiczka. Definitywnie zbyt dużo czasu poświęca na przebywanie w "nieciekawym towarzystwie". Próbowała wielu rzeczy, jednak posiada zbyt silną wolę, by ulec czemuś wbrew sobie. Chodzą słuchy, że dorabia jako modelka, jednak nikt tak naprawdę nie wie, gdzie wymyka się późnymi wieczorami.


[Witam! Za cytat dziękujemy Terminal Choice, wizerunek to niezastąpiona i jakże piękna Brudna Heroina. Razem z Cynth poszukujemy toksycznej relacji, starszego braciszka (odsyłam do powiązań) oraz prawdziwej przyjaźni. Nad miłością jeszcze się zastanawiamy, ale póki co nie ciągnie nas w tę stronę. No to co? Bawmy się, kreujmy, pozwólmy sobie puścić wodze wyobraźni, a przede wszystkim – nie bójmy się tworzyć!]

23 maja 2016

I'd tell you nice try, but... it wasn't

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...
C o l e   J e f f e r s o n
wiek: 3 miesiące do 18 = kriokineza = Irlandczyk = młodszy brat = przeszukuje domy w celu znalezienie broni, leków (...) = świetna pamięć = klaustrofobia spowodowana traumatycznym urazem z dzieciństwa = insomnia = biseksualizm = cichociemny = perkusista = przezwisko: Jeff
Wysoki na metr osiemdziesiąt siedem, najczęściej okryty czarną bluzą z kapturem gnojek o lodowato błękitnych oczętach i włosach tak jasnych, że niemal białych. Psotny rozrabiaka - bo co z tego, że świat się sypie, zawsze znajdzie się czas na głupie żarty i sarkazm. Bez tego wszyscy by zginęli, Realista, mający w głębokim poważaniu władzę i zasady - jest w końcu panem samego siebie i będzie walczył do ostatniego oddechu, byle tak pozostało. Chaotyczny arogant - dba tylko o swojego brata i własny tyłek. Dziwny, bo normalność jest taka nudna. Odważny, a między odwagą, a szaleństwem istnieje cienka, przecierająca się granica. Niezależny mol książkowy. Książki to przeszłość, teraźniejszość i przyszłość (mimo, że bezmózgie małpoludy uważają inaczej). Czasem nawet pisze, musi gdzieś wylać ten cały bałagan. Pewny siebie ryzykant - bierze wszystko albo nic. Och i ach. Bla bla bla...Czy ktoś zdoła ocieplić jego zlodowaciałe serduszko? Wbrew pozorom ma duszę, chociaż czasem tego po nim nie widać. Taa, chyba.
...koniec psot

________________________________________________
KP w budowie
FC: Lucky Blue Smith
Krótka karta, bo postaci poznaje podczas wątków
Nie lubie: jak osoba z którą pisze nie popycha akcji do przodu i zlewania - jak nie chcesz wątku to mi szczerze napisz 
Zapraszamy do wszelakich wątków i powiązań
Mile widziane szalone pomysły C: 

c a r p e d i e m, m a ł a

 i think with my heart and i move with my head 
afraid to lose control and caught up with this world 
M A A I K E    A L I S S A    M A X W E L L 
MAYA, ALLIE LUB MAX, EWENTUALNIE EJ TY!
LAT 16, TELEPATIA, DWIE KRESKI I PIES 
MUZYKA  W SERCU, KŁĘBOWISKO W GŁOWIE
A NOCE W PRZEDSZKOLU
i think i've thought myself to death

   Dwupiętrowy dom na skrzyżowaniu Sherman Avenue i Pacific Boulevard zawsze witała z uśmiechem, ale tylko w weekendy, i to nie wszystkie! W niewygodnym łóżku w internacie, opatulona kołdrą i pluszakiem fenka, często myślała z utęsknieniem o Jake'u, o spaniu do czternastej i nadrabianiu seriali z wielkim dzbanem herbaty i trzema pudełkami pizzy. Marzyła o wolnym mieszkaniu, marzyła o wysłaniu rodziców do babci na drugim końcu Kalifornii, marzyła o porzuceniu mundurka szkoły, marzyła o spontaniczności, marzyła o chwili prawdziwej wolności.
     Generalnie dostała to, o co prosiła. Jednak jej wizja spisana na kartkach poplamionego notesu różniła się od tego, co widziała na ulicy, gdy tylko wychyliła nos za okno. W ciągu tego tygodnia zdążyła mieć wszystkie stany emocjonalne, pięć razy się załamać i wesprzeć duchowo, popłakać się z bezsilności, smutku czy po prostu bez powodu. Nawet Jake już się pogubił. Widziała to w jego spojrzeniu, kiedy czekał w kuchni na mamę, która zawsze przemycała mu smakołyk. Ale kiedy leżeli razem w rytmie spokojnej muzyki, Maaike zrozumiała, że nie może się poddać, nie może ulec emocjom i nie może pozwolić, by chaos zapanował wewnątrz tej całej... bańki. Nie miała zielonego pojęcia jak to zrobi, jednak obiecała sobie, że dopóki nie dowiedzą się o co tak właściwie chodzi, będzie miała podniesioną głowę, będzie się uśmiechać i zaprosi na rozmowę każdego, kto tylko będzie chciał. 
     I to wcale nie dlatego, by odgonić własne demony.
     Podobno jej wzrok uspokaja, a w czarnych oczach można utonąć i zastanawiać się, czy to źrenice są takie wielkie, czy to po prostu tęczówka? Podobno jej uśmiech zaraża, jeden dołeczek dodaje jej uroku, a blade piegi podkreślają delikatność. Podobno bije od niej ciepło,  a smutki ulatują jak popiół na wietrze. Podobno zawsze znajdzie wyjście, podobno zawsze pomoże, podobno jest zawsze pierwsza do zabawy.
     Dlaczego więc nie może spać? 
     Dlaczego jej źrenice zawsze są takie duże?
     I skąd weźmie kolejne opakowanie tabletek?
i need to move, i need to fight 

160 centymetrów uroczości - 50 kilogramów dredów - 22 milimetry w uszach - koraliki i piórka we włosach - kolekcja czaszek, lamp z lawą i światełek z choinki w pokoju - chodzący wyżalnik i umoralniacz dla ludzi powszechnie uważany za pseudopsychologa - kompan właściwie do wszystkiego - chce dobrze, nie wie jak - bajki, fantasy i głupie filmy - podstawy survivalu zapamiętane z gier - podobno ćpun i lekoman, ale ona chce tyko zasnąć i nie myśleć - odcina się od swojej głowy - ciągnie ją do złego - początek syndromu sztokholmskiego względem pewnej osoby - czasami skacze po murkach i udaje, że jest parkourowcem - ej, baby są ładne - facety zresztą też - delikatne dłonie i długie palce - kruk pod piersiami - jakimi piersiami? 

confused what i thought with something i felt
confuse what i feel with somethings that's real 
_______
Hej, hej i czołgiem, karabinem i tak dalej!
Pani ze zdjęcia niestety mi nieznana, piesek także (kto zgadnie z jakiej bajki wzięłam imię dla niego? brawo Bucky!). Z chęcią narobię zamieszania w powiązaniach, w Perdido, w Coates, wszędzie! A Maya to wcale nie taka ciapa! 

W tekście przeplata się "come with me" wykonawcy Kongos
3/5

Tommy - Bucky - Drakey

Bazyliszek

CHEYENNE WHITTEMORE
Widzę, jak przemykają po przeciwnej stronie ulicy. Ich euforia i lekkomyślna zabawa powoli dobiegają końca, ustępując miejsca anarchii i ciemności, która zerwała się z łańcucha. Niektórzy z nich dalej próbują udawać, że to nic, poddają się beztrosce. U innych pojawiają się pierwsze myśli, że to już nie jest zabawa; że długo nie damy rady bez dorosłych. Dziecięcy raj? Najwyraźniej taki nie może istnieć. Ale większość już wie. Wiedzą, że nie ma nic dobrego w tym, co nam się przytrafiło. 
Mutanci napawają ich lękiem. Widzę w ich przestraszonych spojrzeniach, że boją się tego, kim się staję. A właściwie tego, czym się staję. To z pewnością nie jest normalne. Nie powinnam umieć tego, co potrafię. Sprawiam, że ludzi obejmuje paraliż. Im dłużej patrzysz mi w oczy lub dotykasz mojej skóry, tym dłużej nie możesz się ruszać, choć jesteś wszystkiego świadomy. Nikogo jak na razie nie zabiłam, moje umiejętności jeszcze nie dosięgły serca i płuc. JESZCZE. Nie wiem, do czego jestem zdolna w gniewie, a moje moce cały czas się rozwijają. Jednocześnie słabość innych czyni mnie silniejszą. Nazywają mnie Bazyliszkiem. Wiem, że już samo brzmienie mojego przezwiska powoduje, że dzieciaki trzymają się ode mnie z daleka. Boją się mnie, chociaż nikogo na stałe nie uszkodziłam. Wystarcza sam fakt, że jest we mnie coś nieludzkiego. Coś mrocznego. Coś, czego nie do końca potrafię zaakceptować, jednak wiem, że jest częścią mnie. Dzięki temu czuję się potężna i niebezpieczna. Mam władzę, która wcześniej była dla mnie niedostępna. Ta moc ze mną pozostanie. Przynajmniej tak długo, jak ETAP będzie trwał, a ja nie mam złudzeń.
ETAP będzie trwał jeszcze długo.
Nie lubię się za bardzo wychylać. Angażowanie się jest niebezpieczne. Dopóki masz swoje zdanie, ale po cichu, dopóki istniejesz, ale nie dajesz znaków  swojej obecności, dopóki krzyczysz, ale tylko wewnątrz siebie, dopóki żyjesz w samym środku wydarzeń, ale jakby na marginesie, jesteś bezpieczna. Możesz zajmować się własnymi sprawami i nie martwić się o innych. Masz swoje własne życie i nikt nie może ci próbować w nie wtargnąć, skoro właściwie nie istniejesz. Wtapianie się w tłum jest dobre. Jednak kiedy się zaangażujesz, stajesz się widoczna. Wtedy nie masz już odwrotu. Zaczynają cię widzieć i próbują przeciągnąć na swoją stronę. Życie w cieniu jest łatwe i przyjemne, ale to jest ETAP. Tutaj nic nie jest łatwe i przyjemne.
A ja popełniłam błąd.
Zaangażowałam się.
CHEY ~ PERDIDO BEACH ~ 17 LAT ~ STACJA BENZYNOWA CHEVRON  ~ MUTANT ~ BAZYLISZEK ~ MECHANIZMY OBRONNE ~ HAKER ~ SAMOTNICZKA ~ CZARNA OWCA ~ KAŻDY I NIKT ~ WCIELENIE SARKAZMU ~ KRÓLOWA LODU ~ TO SKOMPLIKOWANE 
Cześć wszystkim! Karta jak karta, w wątkach postaramy się bardziej. Zdjęcie random, specjalne podziękowania dla autorki Thomasa ;)
Jeżeli jakimś cudem gdzieś uchował się ktoś ze starej ekipy z Perdido Beach (z Onetu lub początków Blogspota), wpadnijcie i konieczcie powiedzcie cześć!  

Hello darkness, my old friend

I'm so scared, Tommy...
 Don't be... I'll never leave. I won't let nobody hurt you.
 You promise?
— Promise.
***
 But you're not afraid of anything...
 Sometimes I am. There's no shame in being scared, Sweetie.
Thomas Henderson

17 lat, 10 miesięcy — pirokineza — Rada Miasta — strażak — Sweetie 
Pamięta te wszystkie noce przesycone odorem przerażenia i strachu, pamięta ciszę - krzykliwą i rodzierającą; pamięta świeżą woń łez siostry. Pamięta jej dziecięce dłonie w swoich zlepionych śmierdzącą juchą włosach, usiłujące napełnić spokojem jego naprężone, obite ciało. Pamięta swąd obezwładniającej niemocy i jej konwulsyjne łkania, kiedy po raz kolejny musiała stawić czoła temu piekłu. Pamięta okrutne smagnięcia kablem i długie ślady na plecach - ich piętno. Pamięta chłód stali, rozbuchany oddech, ciężką aurę i nieludzki śmiech. Pamięta targający nim gniew, wściekłość i pasję. Wszystko pamięta i niczego nie żałuje. Nie żałuje ani jednego ciosu, który od niego przyjął; ani jednej kości, którą mu połamał. Każdej nocy zrywa się z łóżka zlany zimnym potem i z lękiem patrzy w oświetlone snopem księżycowego światła lustro. Patrzy i boi się, że jest taki sam jak on. Jak ten cholerny bydlak. Jak ojciec. Nic więc dziwnego, że w dniu jego zniknięcia poczuł... ulgę.
były bokser ● matka zmarła przy porodzie, gdy miał 13 lat ● razem z Angie mieszkają w Hotelu Clifftop ● gnębi go zbliżająca się data osiemnastych urodzin - nie wyobraża sobie zostawić siostry samej ● kiedy nie może spać, wychodzi by patrolować ulice ● napady agresji ●  nie jest zwolennikiem przemocy, ale bez mrugnięcia okiem pozbawi Cię zębów, jeśli nie pozostawisz mu wyboru ● dręczą go koszmary ● stan czuwania ● nóż pod poduszką ● freerunner ● wspinaczka? nie ma sprawy ● zręczny i wysportowany 
__________________________________________________________________________
Karta jak zwykle bez szału, ale będzie edytowana. Obiecuję nadrobić w wątkach. Powiązania jak najbardziej na tak! Szukamy osoby, która będzie doglądać Angel, kiedy Henderson nie będzie mógł zabrać jej ze sobą do pracy. No i kogoś, kto by go kochał. Zasłużył sobie. W gruncie rzeczy to dobry chłopak. :D
fc: Dean Geyer
Bawmy się!

22 maja 2016

– Nadal śni ci się, że dręczysz zwierzęta?
– Nie, doktorze, śni mi się, że dręczę pana.


1 7   L A T   –   S Z E R Y F

Krąży po mieście niczym idealny wartownik, zimnymi, szaro-niebieskimi oczami przeczesuje każdy, nawet najmniejszy i najciemniejszy zaułek. Nie posiada żadnej broni, nie potrzebuje jej; nie szuka bowiem osiłka znęcającego się nad słabszymi dzieciakami. Szuka ofiary. Na początku możesz nie rozumieć, dlaczego to robi – jest przecież szeryfem, i to nie byłe jakim. W założeniu do jego zadań należy pilnowanie porządku, ochrona tych, którzy sami nie potrafią poradzić sobie z przemocą. W świadomości tego dziwnego, młodego społeczeństwa powinien być pewnego rodzaju bohaterem, tymczasem uchodzi za jednego z naczelnych szwarccharakterów. Początkowo ukrywał fakt, iż nigdy nie zamierzał wzorowo wykonywać powierzonej mu pracy – uśmiechał się nader uroczo, przedstawił się jako potomek szanowanego porucznika policji, zapewniał, że idealnie sprawdzi się w tej ważnej roli. Na poczekaniu zmyślił historyjkę o bezdusznej macosze, która chciała się go pozbyć z domu, przez co wylądował w prywatnej akademii. Wszyscy mu uwierzyli.
Minęło parę dni, a nikt już nie pamięta o tej teatralnej zagrywce. Maska sympatycznego chłopca zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, a na jej miejscu widnieje szeroki, rekini uśmiech, na który składa się zbyt dużo zębów, a zbyt mało humoru. Drake Merwin z pewnością nie jest przyjemną w obyciu osobą. Każdy zna plotki o tym, jak okrutne kary potrafi wymyślać, każdy wie, że na przekór zakazom Drake posiada w swoim domu całkiem pokaźny arsenał broni wszelakich. Podejrzewają, że historyjka z macochą nie jest prawdziwa, a przeszłość chłopaka kryje w sobie parę nieprzyjemnych epizodów. Tak, postrzelił swojego sąsiada. Tak, każdego dnia obserwował jak ojczym bił jego matkę, myśląc, że tak naprawdę jej się to podoba. 
Dzisiaj jednak przeszłość nie ma większego znaczenia – liczy się tu i teraz, liczy się to, kto będzie miał najwięcej determinacji i najmniej sumienia, aby wspiąć się na samą górę tej przedziwnej hierarchii. Nie zależy mu na fotelu burmistrza, ale na tym, by być kimś wzbudzającym strach i respekt, kimś, kogo słuchać będą wszyscy i w każdej sprawie – bez wątpienia częściowo osiągnął swój cel, bowiem część dzieciaków na jego widok ucieka, zaś jeszcze inni ślepo podążają wyznaczoną przez niego ścieżką. Nie ma w sobie nic z charyzmatycznego przywódcy, nie obiecuje złotych gór, nie grzeszy elokwencją. Przekonuje czynem i spojrzeniem, które wyraźnie mówi, że nie chciałbyś być jedną z tych słabych, bezbronnych owieczek zapędzonych przez niego w kąt. Ale, ale! Z pewnością Drake Merwin nie jest aż tak przeżartym złem elementem – być może forma zafascynowanego cierpieniem innych to tak naprawdę maska ukrywająca coś, co drzemie na dnie jego duszy?
Uśmiecha się, konwersuje na całkiem przyzwoitym poziomie, specjalizuje się w suchych żartach, wysławia się nie gorzej niż przeciętny nastolatek – właściwie na podstawie tego króciutkiego opisu można wywnioskować, iż jest całkowicie normalnym dzieciakiem. Niestety trudniej wytłumaczyć go w sytuacji, kiedy zaczyna bić przypadkowego przechodnia, który krzywo na niego spojrzał. Przemoc fizyczna była jednak aspektem pojawiającym się w jego zwyczajnym życiu niemal codziennie – nadużywał jej wtedy, gdy pieczę sprawowali nad nim dorośli, dlaczego więc nie miałby jej wykorzystywać po ich zniknięciu? Nie martwcie się, to tylko ETAP. Ogarniacie? Tylko ETAP.


Cześć i czołem, mam nadzieję, że udało mi się nie przerysować mojej ukochanej postaci. Wszystko wyjdzie jeszcze w praniu, tymczasem zapraszam do wątkowania, Drake nie jest taki zły, obiecuję poprowadzić go tak, żeby był całkiem miły. :D

so i will always take care of them


 
Dybuck po prostu Buck Sheeridan
 
16 lat lekarz w podziemiach kościoła usypianie i uzdrawianie ludzi zbunkrowana marihuana pod schodami domu żyje wegetuje, czekając na to, co przyniesie kolejny dzień

Jego rodzice byli lekarzami, neurologami, ważnymi postaciami w świecie medycyny. Zginęli w wypadku samochodowym gdy Buck miał osiem lat. Od tamtej pory wychowywał go starszy brat, Anthony Sheeridan. Jego straszy brat był dilerem. Buck pamięta, jak Tony uczył go hiszpańskiego, pakował mu do szkoły kanapki, odrabiał z nim lekcje, zabierał ze sobą, gdy spotykał się z kumplami i nigdy nie traktował go jak upierdliwego smarkacza, którym przecież był. Gdy zaczęło się to, Buck był w szkole na lekcji wychowania fizycznego, którego szczerze nie znosił. Na początku tak jak wszyscy, uważał że to jakiś żart czy zbiorowa halucynacją. Niestety, brutalna prawda szybko do niego dotarła, oraz to, co z nią związane. Pognał do domu, a jakaś jego część miała nadzieję, że jak zwykle zobaczy tam Tony’ego, szykującego towar, czy krzyczącego na głupie programy telewizyjne. Towar był, włączony telewizor też, ale brata nie. I wtedy to wszystko uderzyło w niego jak tona pierdolonych cegieł. Pod obluzowaną deską w schodach schował cały towar, pistolet, na którego Tony i tak nie miał pozwolenia, oraz kasę. Zamknął dom na cztery spusty i poszedł organizować jakoś życie. I sobie, i innym. Buck jest spokojny, rozważny, najpierw wszystko dwa razy przemyśli, zanim cokolwiek zrobi. Nie działa na spontanie, umie słuchać i doradzić. Unika konfliktów, choć nie boi się wyrazić swojego zdania.   Z racji tego, że jego rodzice byli lekarzami, a on chciał zdawać na medycynę, zorganizował coś w rodzaju szpitala. Wiadomo setki dzieciaków zostawionych samych, to aż się prosi o katastrofę. Tak więc Buck leczy złamane nosy, obdarte kolana, zwichnięte kostki, skrupulatnie notuje ile jest leków, oraz jakoś stara się żyć, pomagając przy tym wszystkim, którzy pomocy potrzebują. A gdy jakieś zapłakane dziecko nie może w nocy spać, dręczone koszmarami, wystarczy że dotknie jego czoła i mocno się skupi, zsyłając na nie błogi sen. Od wieków wiadomo przecież, że sen jest najlepszym lekarstwem.
________________________________
Bry. <3 On jest całkiem milusi, ten mój Buck. Kochajmy się, choć czasy są ciężkie. Buck jest bardziej w tamtą stronę, ale przyjaciółka zawsze się przyda. Wątkujmy!

I can't decide whether you should live or die


Philippa Pines


17 LAT -------- PILNOWANIE PORZĄDKU NA ULICACH MIASTA ------- KONTROLA UMYSŁÓW

IT'S COLD
Gdyby była gliną, byłaby dobrym gliną. Tym, który miesza w umyśle. Wyprowadza sytuacje na prostą, podsuwa właściwe rozwiązanie pod nos, posyła ciepłe uśmiechy, jednocześnie przesuwając zeznania gotowe do podpisu w stronę podejrzanego. Wprowadza jeszcze większy chaos i zamęt niż zły glina. A przesłuchiwanemu zdaje się, że po gradowej chmurze nadchodzi słońce. Jego wybawienie. Do pomieszczenia wlatuje zimno, dostaje szklankę wody, uspokaja go opanowany głos. Przyzna się i będzie miał wszystko z głowy. Przecież przemiły, dobry glina nie może chcieć dla niego źle. Wcale nim nie manipuluje. Po porostu siedzi i go wspiera. Procedura nie była z góry zaplanowana. Nie była przedstawieniem. Tak wyszło. Za promiennym uśmiechem, jakim został obdarzony, nie może się nic kryć. Płynie prosto z serca. Po burzy nadchodzi słońce. Całkowita susza
AND HARD
Toń w jej błękitnych oczach. Zatrać się w uśmiechu. Skup się na jasnych włosach. Uwolnij umysł. Zrelaksuj się. Ona to poczuje. Niemal niezauważalnie przesmyknie się do twojego mózgu, narzucając ci swoją wolę, całkowicie kontrolując twoje ciało, mowę, a nawet myśli. Będzie cię boleć świadomość, że wiesz, co robisz, jednak nie potrafisz stawić temu oporu. To było jak rzeka, której nurt porwał cię błyskawicznie. Będziesz pamiętał słowa, myśli i czyny. Nie sprawi ci to żadnej przyjemności. Staniesz się marionetką na maksymalnie 6 godzin, jednak oficjalna wersja brzmi; dopóki się jej nie znudzisz. A co można robić w miejscu, gdzie odebrali jej ukochane gry wideo, nie dowożą nowych komiksów i nie podsuwają interesujących śledztw? 
AND PETRIFIED
Potrafi być człowiekiem. Potrafi odpuścić, ulitować się, stracić cierpliwość, pożartować, skopać tyłek, zmierzwić włosy, patrzeć czule i przewalać się na kanapie. Ale nie pokazuje swoich słabości. Nie ma nic bardziej żałosnego niż płaczący stróż prawa. Prawa, które sami ustalają, manipulują na swoją korzyść, wyznaczają kary, jakie im się podobają. A co gdyby wysyłać dzieciaki na arenę? Walki gladiatorów na mutacje... Głowa pełna pomysłów. Tych lepszych i gorszych. Sadystycznych i łagodnych. Ręka sprawnie strzela z pistoletu, odkąd jej ojciec, zabrał ją trzy lata temu na strzelnicę. Znośnie kieruje samochodem, a gdy uderzy w drzewo, powie, że natura ją przyzywa. Szuka pozostałości człowieczeństwa pod Kopułą, bacznie obserwując resztę zwierząt, ekhm, dzieci. Spacerując ulicami, podczas jednych z tych słonecznych dni, co chwilę poprawiając na swojej głowie czapkę policyjną, którą znalazła w opuszczonym biurze, nachodzi ją myśl, że jej ojciec byłby dumny. Może i nie jest prywatnym detektywem, tak jak on, ale przynajmniej jest. Nie rozpłynęła się nagle w powietrzu. I zostanie. Będzie twardo stąpać po ziemi, wykonywać swoje obowiązki i trenować swoje umiejętności. Wiedzy nigdy za wiele. Im więcej wiedzy, tym więcej władzy. 


--------------------------
Witam się z Phil! c:
Wątków nie ograniczam, choć w szkole nadal cisną.
Pomysłów nie brakuje, gorzej z zaczęciami.
Początki bywają długie, potem dostosowuje się do autora i wolnego czasu.
Trochę tu wiedźmina, zwłaszcza przekształcony cytat: Nie ma nic bardziej żałosnego niż płaczący stróż prawa czarodziejka. Imię też od panny Eilhart.
Nie wiem kto na zdjęciach,
Żyjmy, bawmy się i przeżyjmy!
GG: 50964179; gdybym umarła na zbyt długo

Niektórzy mówią, że nad losem nie da się zapanować, że przeznaczenia nic nie zmieni...

Alexandra Holland
Telekineza || Siedemnaście lat za dwa miesiące || Członkini ekipy przeszukującej

Jechaliśmy szybko, śpiesząc się do domu. Tato zbyt wiele wypił i wciąż o coś się wykłócał, a mama próbowała go uspokoić. Ja siedziałam z tyłu, ściskając ciepłą dłoń Sidney, która tym razem pomalowała paznokcie na oślepiający róż. Od dnia jej narodzin wiedziałam, że wyrośnie na wspaniałą dziewczynę, a przede wszystkim na moją najlepszą przyjaciółkę. Śpiewałyśmy właśnie jedną z dziecinnych piosenek, by jakoś umilić podróż. Nie wiem jak to się stało, ale nagle rzuciło mnie na bok, na szczęście pas napiął się i przyciągnął ponownie do oparcia. Jak przez mgłę zdawałam sobie sprawę, że ojciec szarpnął kierownicą i wpadliśmy w poślizg. Zerknęłam w bok, by sprawdzić czy Sidney jest cała. Była równie przerażona jak ja. Pisnęła, gdy zaczęliśmy się turlać. Wszystko rozmazało się w jedną wielka plamę, czułam jak uderzam głową o coś twardego i nagle nastała błoga cisza. Wyplułam z buzi kawałki szkła i uświadomiłam sobie, że uścisk siostry zelżał. Z ledwością uchyliłam powieki, starając się dostrzec cokolwiek przez mgłę, która zawładnęła moim umysłem i stróżki krwi spływające po moim czole. Dostrzegłam nieruchomą mamę oraz nieobecność ojca, przednia szyba była rozbita, więc prawdopodobnie znowu miał rozpięte pasy. Czułam jak po moich policzkach spływają ciepłe łzy albo krew, nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić. Powoli zerknęłam w bok, bojąc się co mogę ujrzeć. Siedziała obok mnie, na pierwszy rzut oka cała i zdrowa, jednakże jej głowa była wykręcona pod dziwnym kątem, a klatka piersiowa była tak przerażająco nieruchoma. Szarpnęłam się, chcąc jakoś jej pomóc, ale nie mogłam, opuszczały mnie siły, z każdą sekundą przyciągała mnie ciemność.
Wtedy krzyknęłam i wyprostowałam się otwierając szeroko oczy i zdając sobie sprawę, że wciąż jestem w swoim łóżku, a wypadek był kolejnym nocnym koszmarem, który nie miał nic związanego z rzeczywistością. Nie rozumiałam dlaczego śnię o tego typu rzeczach, skoro realia były zupełnie inna. Może, jakkolwiek strasznie to nie zabrzmi, wolałabym ich śmierć niż tą niewiadomą? Wygrzebałam się z pościeli i podeszłam do okna odsuwając białą zasłonę. Nie liczyłam, że tym razem ujrzę nową rzeczywistość. Fabuła pozostała bez zmian.

Które dziecko nie marzy o zabawie pod tytułem „Kevin sam w domu”? To było świetne! Wolność, brak kontroli czy nadzoru. Każdy decydował sam o sobie i robił co dusza zapragnie, jednakże to nie jest gra na dłuższą metę. Miasto się zmieniło, ludzie się zmienili. Sama z początku tak postępowała, bo w końcu nie miała żadnych ograniczeń. Była przytłumiona jak wszyscy wkoło, jednakże jak wiadomo, każdy się kiedyś budzi za sprawą jakiegoś silnego bodźca, który nakazuje powrócić do rzeczywistości. Zniknięcie rodziców potrafiła przeboleć, w szczególności po ostatniej kłótni, ale zniknięcia piętnastoletniej siostry dwa dni później? Nie skończyła osiemnastu lat, nie mogła zniknąć i zapaść się pod ziemię! Alex wreszcie otworzyła oczy i dotarło do niej, że brak kontroli ma swoje konsekwencje. Biegała po wszystkich domach i budynkach, nocami przemierzała uliczki wykrzykując jej imię, ale ani razu nie usłyszała odzewu. Wtedy ujrzała całą zmianę. Chaos, to słowo wystarczy żeby opisać wszystko co się działo. Wszyscy stracili panowanie nad sobą i nad swoimi działaniami. Część się bawiła, a druga zaczynała otwierać oczy tak samo jak ona. Niektórzy żyli w przerażeniu, inni rabowali, a pozostali  robili to na co w danym momencie mieli ochotę. Moja siostra przebywała z tymi wszystkimi ludźmi, ponieważ jej nie pilnowałam, byłam jedną z nich – zatraconą we mgle. Nie wiem czy zginęła, gdzieś uciekła albo skończyła tak jak wszyscy dorośli. 

Wszystko się zmieniło i nikt nie wie jak sobie z tym radzić. Alex ma już kompletny mętlik w głowie. Ma dosyć chaosu, ale jednocześnie nie chce mieszać się w tą całą powstającą władzę. Trzyma się na uboczu i pojawia tylko w krytycznych momentach, ze stoickim spokojem oświadczając swoje zdanie w danej sprawie, a później znika, oddając się obserwacji. Ostatnio jednak zjawia się coraz rzadziej, ponieważ pojawił się kolejny problem – kompletnie nie wie jak poradzić sobie z faktem, iż nie jest przeciętnym człowiekiem. Jednakże jak brzmi ogólna wersja jej codzienności? Rozwija łucznictwo, którego uczy się już od przeszło siedmiu lat, ukrywa swoje nadprzyrodzone zdolności, niechętnie wraca do opuszczonego, rodzinnego domu, dokarmia dziwnego kocura i wciąż szuka siostry, próbując nie tracić nadziei. To tak pokrótce.


[ Na wizerunku nieznana pani, w tytule cytat z "Meridy Walecznej". ] 

Wciąż jestem obcy. Zupełnie obcy tu - niby wróg. Wciąż jestem obcy. Wciąż bardziej obcy wam. I sobie sam.

Jak o mnie ktoś zapyta (jak o mnie ktoś zapyta)
Powiedzcie mu, że znikam (powiedzcie nie ma mnie)
Za równoległym światem (za równoległym światem)
Gdzie liczby nie są ważne (gdzie liczbą staję się)


Powiązania

Kai Lucius Karcher || urodzony trzydziestego pierwszego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego  dziewiątego roku || jeszcze lat 16 || rocznikowo lat 17 || telekineza silnie rozbudowana || samotnik || geniusz ciężkiej pracy || brak zainteresowania tym co się dzieje || brak przyjaciół || syn pani doktor i pana maklera giełdowego || Gdzie oni są? Gdzie wszyscy moi przyjaciele? || egoista || specyficzne zachowanie || dziwne poczucie humoru || nie tęskni || nie płacze || nie cierpi || to dla wiadomości ogółu || trudno stwierdzić jakie ma zamiary || podobno inteligentny || biseksualny || zyskuje przy bliższym poznaniu || pies Artemis u boku || Lubi grać w karty || Z talią nigdy się nie rozstaje || Scyzoryk szwajcarski w lewej kieszeni kurtki || jedyne na czym mu zależy to młodsza siostra Nika || dla niej wszystko || siostra posiada dar władania ogniem || freelancer || zamieszkuje stary opuszczony dom na skraju wzgórza


Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem


Kai nigdy nie był duszą towarzystwa. Miał garstkę przyjaciół, których mógł wyliczyć na palcach jednej ręki. Rzadko kiedy dogadywał się z rodziną. Znacznie lepiej to wychodziło jego starszemu bratu. Nie był wymarzonym dzieckiem. Nie realizował celów jakie postawili mu matka i ojciec. Podążał własną ścieżką niczym kot. Zamknięty w sobie i nieco opryskliwy wobec nauczycieli. Uczył się całkiem nieźle. Nie, on się nie uczył. On po prostu pisał sprawdziany z biegu. Pisał to co zapamiętał na lekcjach. Nigdy nikt go nie widział ślęczącego nad książkami. Wszyscy martwili się o to co z niego kiedyś wyrośnie. Martwili się o to dlaczego taki jest. Przecież nikt mu nie zrobił krzywdy. Ale to czego nie widać było za czterema ścianami domu idealnego państwa Karcher sprawiało, że chłopak wręcz uciekał stamtąd. A kiedy został już sam, że prawie nikogo już nie było poczuł ulgę. Poczuł się wreszcie wolny. I cieszył się tym jak małe dziecko dopóki nie zauważył, że zniknęli wszyscy dorośli a do władzy doszli nie mający zielonego pojęcia o polityce i zarządzaniu młokosy. I właśnie któregoś razu, kiedy owe młokosy go zaatakowały odkrył coś nadzwyczajnego. Jakaś dziwna siła i energia go zaczęła rozpierać, by kilka sekund później przygwoździć całą hałastrę do muru i wymierzyć im karę. Poprzyciągał do siebie różnorodne przedmioty siłą woli. Aż sam się tego wystraszył. Puścił dzieciaki, obiecując im, że jeśli jeszcze raz spróbują zakłócić jego spokój, to na strachu się nie skończy. 
Kai zamieszkał w opuszczonym domku na skraju wzgórza wraz z młodszą, siedmioletnią siostrą Niką. Tam gdzie rzadko ktoś się zapuszcza. Całymi dniami leży w ogródku podziwiając chmury. Nie odczuwa potrzeby udzielania się w tym towarzystwie. Jakoś nie chce brać udziału w tej całej szopce, chociaż wie, że jest tego częścią. Do pracy chodzi tylko wtedy kiedy musi. Bierze jakieś przypadkowe zlecenie. I chociaż inni się do niego uśmiechają, starają się jakoś do niego dotrzeć, to on tylko trzyma ich wszystkich na dystans. Nie ufa nikomu tylko sobie. Wie, że układy pozwalają przetrwać w nowej rzeczywistości oraz walka o byt.  Nie wierzy w przyjaźń i miłość. Może ktoś to kiedyś zmieni?


[Kartę sponsorują: Lady Pank, Natalia Nykiel, Republika, "Brunet wieczorową porą" oraz Marco Reus. Do wątków i powiązań zapraszam, Kai wbrew  pozorom nie gryzie (chyba).]

21 maja 2016

Wiem, że nic nie wiem


17 LAT
STARSZA SIOSTRA
RADA MIASTA
PRZEDSZKOLANKA
Astrid Ellison
Bycie genialnym ma swoje wady i zalety. Do tych pierwszych z pewnością można zaliczyć ciążącą na barkach odpowiedzialność. W końcu jak ktoś jest genialny, to może wszystko. Może znaleźć wyjście z najtrudniejszej sytuacji, może poskromić niejednego agresora, wymyślić nowe metody na zbieranie jedzenia czy też sposób na zwiększenie możliwości przetrwania. Dodatkowo wiąże się z tym przekonanie o nieomylności danej osobistości i pokładanie wiary jedynie w jej decyzjach, podczas gdy on bądź ona również może się czasem mylić. A gdy już to zrobi, gdy w końcu zła analiza doprowadzi ją do złych wniosków a te do decyzji, która zamiast pomagać szkodzi, wszyscy odwracają się od niej. Wystarczy jeden raz by zwrócić przeciwko sobie wszystkich. Jedna chwila nieuwagi i całość zbudowana na grząskim gruncie zaczyna się sypać.
Z początku Astrid nie chciała uchodzić za genialną. Starała trzymać w cieniu podążając za grupą swoich przyjaciół. Tylko w głębi siebie analizowała każdy szczegół, zmianę czy osobę. ETAP ją fascynował, każda nowo poznana osoba dawała jej coraz więcej powodów do głębszej analizy problemu. Sama nie jest zbyt niezwykła- jej mierne zdolności obejmują jedynie domniemania, dziwne znaki, których w gruncie rzeczy nie rozumie. Jedynie jej umysł wyróżnia ją spośród tłumu i daje jej przewagę nad innymi. Pewnie tylko dzięki niemu jeszcze żyje. Z początku zbyt podatna na wpływy innych i słaba, z czasem zmieniła się tak ja bohaterowie książek, którzy w pewnym momencie przechodzą wewnętrzną przemianę.W jej przypadku było podobnie. Wiele wydarzeń nałożonych na siebie najpierw ją zniszczyłoby jak feniks miała szansę powstać z popiołów. Owszem, gdzieś wewnątrz jej serca nadal czai się wątła blondyneczka z niewyparzonym językiem i nazbyt dobrze rozwiniętym instynktem samozachowawczym oraz słabą wolą, jednak te wszystkie cechy zostały u niej dezaktywowane. I każdego dnia dziękuje za to Bogu, o ile on istnieje. Dzięki temu stała się silniejsza. Dzięki temu teraz jest tym kim jest.
0/3 wątki
Gryzę i jestem wybredna
Ambitne pomysły i powiązania
Wątki długie, powyżej 450 słów
I nie wiem jak to się stało, że publikuję kartę pierwsza