22 maja 2016

Niektórzy mówią, że nad losem nie da się zapanować, że przeznaczenia nic nie zmieni...

Alexandra Holland
Telekineza || Siedemnaście lat za dwa miesiące || Członkini ekipy przeszukującej

Jechaliśmy szybko, śpiesząc się do domu. Tato zbyt wiele wypił i wciąż o coś się wykłócał, a mama próbowała go uspokoić. Ja siedziałam z tyłu, ściskając ciepłą dłoń Sidney, która tym razem pomalowała paznokcie na oślepiający róż. Od dnia jej narodzin wiedziałam, że wyrośnie na wspaniałą dziewczynę, a przede wszystkim na moją najlepszą przyjaciółkę. Śpiewałyśmy właśnie jedną z dziecinnych piosenek, by jakoś umilić podróż. Nie wiem jak to się stało, ale nagle rzuciło mnie na bok, na szczęście pas napiął się i przyciągnął ponownie do oparcia. Jak przez mgłę zdawałam sobie sprawę, że ojciec szarpnął kierownicą i wpadliśmy w poślizg. Zerknęłam w bok, by sprawdzić czy Sidney jest cała. Była równie przerażona jak ja. Pisnęła, gdy zaczęliśmy się turlać. Wszystko rozmazało się w jedną wielka plamę, czułam jak uderzam głową o coś twardego i nagle nastała błoga cisza. Wyplułam z buzi kawałki szkła i uświadomiłam sobie, że uścisk siostry zelżał. Z ledwością uchyliłam powieki, starając się dostrzec cokolwiek przez mgłę, która zawładnęła moim umysłem i stróżki krwi spływające po moim czole. Dostrzegłam nieruchomą mamę oraz nieobecność ojca, przednia szyba była rozbita, więc prawdopodobnie znowu miał rozpięte pasy. Czułam jak po moich policzkach spływają ciepłe łzy albo krew, nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić. Powoli zerknęłam w bok, bojąc się co mogę ujrzeć. Siedziała obok mnie, na pierwszy rzut oka cała i zdrowa, jednakże jej głowa była wykręcona pod dziwnym kątem, a klatka piersiowa była tak przerażająco nieruchoma. Szarpnęłam się, chcąc jakoś jej pomóc, ale nie mogłam, opuszczały mnie siły, z każdą sekundą przyciągała mnie ciemność.
Wtedy krzyknęłam i wyprostowałam się otwierając szeroko oczy i zdając sobie sprawę, że wciąż jestem w swoim łóżku, a wypadek był kolejnym nocnym koszmarem, który nie miał nic związanego z rzeczywistością. Nie rozumiałam dlaczego śnię o tego typu rzeczach, skoro realia były zupełnie inna. Może, jakkolwiek strasznie to nie zabrzmi, wolałabym ich śmierć niż tą niewiadomą? Wygrzebałam się z pościeli i podeszłam do okna odsuwając białą zasłonę. Nie liczyłam, że tym razem ujrzę nową rzeczywistość. Fabuła pozostała bez zmian.

Które dziecko nie marzy o zabawie pod tytułem „Kevin sam w domu”? To było świetne! Wolność, brak kontroli czy nadzoru. Każdy decydował sam o sobie i robił co dusza zapragnie, jednakże to nie jest gra na dłuższą metę. Miasto się zmieniło, ludzie się zmienili. Sama z początku tak postępowała, bo w końcu nie miała żadnych ograniczeń. Była przytłumiona jak wszyscy wkoło, jednakże jak wiadomo, każdy się kiedyś budzi za sprawą jakiegoś silnego bodźca, który nakazuje powrócić do rzeczywistości. Zniknięcie rodziców potrafiła przeboleć, w szczególności po ostatniej kłótni, ale zniknięcia piętnastoletniej siostry dwa dni później? Nie skończyła osiemnastu lat, nie mogła zniknąć i zapaść się pod ziemię! Alex wreszcie otworzyła oczy i dotarło do niej, że brak kontroli ma swoje konsekwencje. Biegała po wszystkich domach i budynkach, nocami przemierzała uliczki wykrzykując jej imię, ale ani razu nie usłyszała odzewu. Wtedy ujrzała całą zmianę. Chaos, to słowo wystarczy żeby opisać wszystko co się działo. Wszyscy stracili panowanie nad sobą i nad swoimi działaniami. Część się bawiła, a druga zaczynała otwierać oczy tak samo jak ona. Niektórzy żyli w przerażeniu, inni rabowali, a pozostali  robili to na co w danym momencie mieli ochotę. Moja siostra przebywała z tymi wszystkimi ludźmi, ponieważ jej nie pilnowałam, byłam jedną z nich – zatraconą we mgle. Nie wiem czy zginęła, gdzieś uciekła albo skończyła tak jak wszyscy dorośli. 

Wszystko się zmieniło i nikt nie wie jak sobie z tym radzić. Alex ma już kompletny mętlik w głowie. Ma dosyć chaosu, ale jednocześnie nie chce mieszać się w tą całą powstającą władzę. Trzyma się na uboczu i pojawia tylko w krytycznych momentach, ze stoickim spokojem oświadczając swoje zdanie w danej sprawie, a później znika, oddając się obserwacji. Ostatnio jednak zjawia się coraz rzadziej, ponieważ pojawił się kolejny problem – kompletnie nie wie jak poradzić sobie z faktem, iż nie jest przeciętnym człowiekiem. Jednakże jak brzmi ogólna wersja jej codzienności? Rozwija łucznictwo, którego uczy się już od przeszło siedmiu lat, ukrywa swoje nadprzyrodzone zdolności, niechętnie wraca do opuszczonego, rodzinnego domu, dokarmia dziwnego kocura i wciąż szuka siostry, próbując nie tracić nadziei. To tak pokrótce.


[ Na wizerunku nieznana pani, w tytule cytat z "Meridy Walecznej". ] 

10 komentarzy:

  1. [Co powiesz na to, że może Alex zobaczy trenujących swoje umiejętności Kaia wraz z Niką gdzieś w jakimś zacisznym miejscu? Może chciałaby potrenować razem z nimi (tym bardziej, że Kai także włada telekinezą)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Czołem, cześć! Czuję się winna, że przykryłam tak dobrą kartę swoim czymś, więc przyszłam z propozycją wątku :D
    Co ty na to, aby Phil tymczasowo dołączyła się do ekipy przeszukującej, która miała zapuścić się w jak dotąd niezbyt zbadane i przyjazne tereny? Ekipę rozbiją zmutowane zwierzęta, w samochodzie skończy się paliwo, a one pobłądzą w lesie. Na nudę się nie zapowiada, a podczas pisania zawsze można coś dorzucić.
    W każdym razie; fajnych wątków i dobrej zabawy! ;) ]

    Philippa Pines

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam uroczą panią, mam nadzieję, że będziesz się na blogu świetnie bawić. :)]

    Przyszły D. Merwin

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Jeśli byś mogła, byłabym wdzięczna :) ]

    Phil

    OdpowiedzUsuń
  5. - Ale czy naprawdę musimy? - Zapytała Nika w drodze na trening.
    - Dwa dni temu o mały włos nie podpalilas nam domu. Nie ma innego wyjścia niż to okiełznać. A gdy już to się uda to wtedy będziesz miała święty spokój. - Odpowiedzialem, dobierając odpowiednie miejsce na ćwiczenia. Odosobniona polana wydawała mi się być odpowiednia. Rozstawilismy w kilku miejscach manekiny, które to znaleźliśmy w opuszczonych sklepach. Chociaż tyle było z tego pożytku. Krótka sportowa rozgrzewka i można było zacząć.
    Młoda skupiła się na tyle, że na jednym z manekinów powstał ogień.
    - Jest dóbrze. - Stwierdzilem. - Spróbuj jeszcze raz, ale tym razem mniejszy.
    Dziewczynka skupiła się jeszcze bardziej a ogień powiekszyl się.
    - Ej, ej młoda wyluzuj, bo las puscisz z dymem. - Zwróciłem jej uwagę. Poskutkowało i już mniej więcej wiedziałem jak jej pomóc.
    Sam zaś miałem opanowana swoją zdolność. Na tyle, że potrafił przenosić ciężkie przedmioty na dalsze odległości. Uznałem, ze to jest całkiem przydatna umiejętność. Nawet zastanawiałem się nad sposobem połączenia naszych umiejętności.
    Pies zaszczekal głośno i zaczął kręcić się w miejscu. Nie bez powodu bo zaraz zatrzymałem siła woli strzalr lecaca w moją stronę. Przesunalem ja w innym kierunku.
    - Parszywe ścierwo już nawet tutaj dotarło. - Prychnalem wściekłe. Skupilem się i to niestety wywołało to, że wszystko zacząłem przyciągać. Różne przedmioty ladowaly pod moimi joga. Nawet dziewczyna się znalazła. Z łukiem w ręku.
    - Ptobowalas mnie zabić. - Sygnałem przez zęby.

    OdpowiedzUsuń
  6. [To dokładnie taki typ chłopięcia, chodzący morderczy urok osobisty. Pomysł bardzo mi się podoba i postaram się jak najszybciej zacząć, mam tylko nadzieję, że jego temperament i jej telekineza nie zniszczą w ciągu pięciu minut całego miasta. :D]

    D. Merwin

    OdpowiedzUsuń
  7. [Kartę czytałam już wczoraj i trochę mnie zaskoczyło to zniknięcie siostry. Ale anarchia, złe nastolatki etc. Różnie to bywa na świecie. Plus za rodziców :D Chociaż ten alkoholizm... Słabo. Jak nie mamy pomysłów, to można ogarnąć coś z tym poszukiwaniem siostry. Bo w końcu mój dzieciak by się nadawał do takiego zadania. Ale jestem jeszcze za pierwszym poznaniem dopiero, bo w końcu tydzień to nie jest tyle czasu, żeby się jakoś super poznać.]

    PETER

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyglądałem się jej bardzo uważnie. Pies węszył dookoła dziewczyny co chwila poszczekując. Zachowywał się dosyć niespokojnie. Zaraz za mną stanęła Nika, przytulając się do moich nóg. Bała się, czułem jak drży. W końcu kilka dni temu ktoś też na nas napadł. Najwidoczniej to utrwaliło się w jej małej główce aż nadto.
    - Kai kim jest ta dziewczyna? - Zapytała mnie młoda. - Czy jest zła? Czy chce nas zabić? Jeżeli tak to za co? Przecież nic złego nie zrobiliśmy, prawda? - Zasypała mnie lawiną pytań.
    - Spokojnie Roo. Nie dam nam zrobić krzywdy. - Uśmiechnąłem się do niej. Nika posłała mi promienny uśmiech. Odsunąłem się z dziewczynką na pewien dystans. Teraz nikomu nie można było ufać. Tym bardziej, że była kobietą. A kobietom się nie ufa. Jak to kiedyś ktoś śpiewał: "Nigdy nie ufaj kobiecie". Czy jakoś tak w ten deseń. - Odpowiem ci... Pięć razy nie wiem, ale nie wolno ufać obcym. - Powiedziałem do Niki. - Pamiętasz co ci mówiłem.
    Mała skinęła przytakująco głową. Zaraz jednak wróciłem do dziewczyny.
    - Świetnie. - Skwitowałem krótko. - Teraz, znaczy się w tamtej chwili, nie miałaś ochoty mnie zabić, ale jak przypuszczam to możesz zrobić to kiedy indziej. Brawo ty. - Prychnąłem cicho pod nosem. - Czego tutaj szukasz? - Zapytałem. - Jak widać to ktoś tutaj żyje. Ba, nawet mieszka. A ty wtargnęłaś na mój teren. Pogratulować pomysłowości. - Tak, byłem nieprzyjemny dla niej. Na chwilę nastała cisza. By zaraz w oddali wszyscy mogli usłyszeć jakieś hałasy. Pies znowu nerwowo zaczął reagować. Ale tylko na kilka osób reagował tak ostro i agresywnie jak teraz.
    - Zmywamy się stąd. Kłopoty idą. - Powiedziałem, chwytając siostrę i dziewczynę i grzejąc szybko przez las. Dotarliśmy do naszego domu.
    - Znowu szeryf? - Zapytała Nika.
    - Cała banda szeryfów młoda. Wiesz co teraz mamy zrobić? - Zapytałem, a dziewczynka skinęła posłusznie głową. - Jak ci na imię smukła dziewico? - Zapytałem nieznajomej, nieco schodząc z nieprzyjemnego tonu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bam. Bam. Bam.
    Pociski za każdym razem trafiały w sam środek tarczy, bezlitośnie dziurawiły płótno, na którym narysowana była twarz przypadkowego dzieciaka. Drake uwielbiał strzelać. Od kiedy ojciec po raz pierwszy zabrał go na strzelnicę wiedział, że to jest jego prawdziwe hobby, coś, co sprawia mu najwięcej przyjemności, coś, w czym czuje się naprawdę dobry. W posługiwaniu się bronią z pewnością nie miał sobie równych, a na pewno nie w ETAPie. Kiedy dzierżył w dłoni pistolet, czuł się jak prawdziwy król życia. Teraz mógł wszystko. Żaden okropny mutant nie ośmieli się z nim zadrzeć, kiedy wyceluje w niego to cudeńko. Żaden dzieciak nie sprzeciwi się jego nakazom. Był prawdziwym bogiem śmierci, a o życiu innych ludzi mógł decydować za pomocą jednego ruchu palca.
    Uśmiechnął się szeroko i zaczął grzebać w kieszeni w poszukiwaniu kolejnego magazynka. Mina mu zrzedła, kiedy nie znalazł poszukiwanego przedmiotu, a jedynie zapalniczkę i zużytą chusteczkę do nosa. Przeklął siarczyście – sprawdził wszystkie kieszenie, bokserki, nawet skarpetki, ale zguby nie znalazłam. Kolejna seria przekleństw wydobyła się z jego ust, a grupa dzieciaków przechodząca nieopodal uciekła, obawiając się kary.
    - Głupie grzdyle – warknął, spluwając na chodnik. Nie chciało mu się cofać do domu, ale cóż innego miał zrobić? Do sklepu z narzędziami było jeszcze dalej. Drake był głodny i spragniony. I piekielnie zły.
    Przemierzał miasteczko z morderczym wyrazem twarzy, licząc na to, że wszyscy będą schodzić mu z drogi. Najchętniej pobiłby kogoś, ale nie chciał tracić cennego czasu, który mógł przecież poświęć na trening strzelniczy. Można zaryzykować stwierdzeniem, że mimo podłego humoru był bardzo łaskawy – w końcu nie codziennie zdarza się sytuacja, kiedy Drake Merwin – tak, ten Drake Merwin – wolał się wyżywać na materii nieożywionej.
    Przeczucie kazało mu przystanąć przed wejściem do domu i rozglądnąć się. Wydawało mu się, że przez okno zauważył jakiś ruch, natomiast jego nos zarejestrował nikły, ledwo wyczuwalny zapach damskich perfum. Bezszelestnie wślizgnął się do środka, uważając, aby nie zdradził go nawet najmniejszy szmer. Złu humor ustąpił nagle specyficznemu podnieceniu, uczuciu, które rodziło się w nim, kiedy wyczuwał okazję do zrobienia tego, w czym się specjalizował – w terroryzowaniu innych, rzecz jasna.
    - Taś taś, pokaż się mała myszko, kotek schrupie cię na kolację – zaśmiał się okrutnie, chowając się za szafą. Zgarnął magazynek z jednej ze swoich licznych skrytek i naładował pistolet, napawając się każdym dotykiem zimnego metalu. - I tak cię dorwę, nie myśl, że uciekniesz.
    Nie wiedział, kto jest owym intruzem, nie musiał wiedzieć. On zawsze wygrywa.

    Drake

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Po pierwsze, pani na zdjęciu ma boskie włosy. I jest piękna ♥ Po drugie, aww Merida xd Po trzecie, wow. Pomysł jak najbardziej świetny, aczkolwiek propozycja z związkiem niezbyt mi pasuje, bo Cole od dawna się w takie coś nie pakował. Ale zaproponuje coś podobnego - mogliby trochę kręcić, jakieś słodkie słówka, pare pocałunków itp itd, a potem ona dowie się, że miał ją poderwać dla zakładu. Pasuje ci takie coś? C: ]

    Cole

    OdpowiedzUsuń